Paulina Jaśkiewicz: Sport jest częścią mojego życia

6 paź 2017 |

- Naszym atutem jest to, że stanowimy monolit - uważa bramkarka Niebieskich, Paulina Jaśkiewicz.

Przed meczem z UKS PCM porozmawialiśmy z Pauliną Jaśkiewicz. Prezentujemy jej fragmenty - całość w naszym magazynie klubowym, który będzie dostępny podczas niedzielnego  spotkania.

Rozegrałyście już cztery ligowe kolejki. Mecz z KPR Jelenia Góra był najlepszym z nich?
- Nie weszłyśmy dobrze w ligę, mecz z Jelenią Górą można faktycznie uznać za najlepszy jak dotychczas. Pokazał, że mamy charakter i mimo, iż goniłyśmy wynik praktycznie przez całe spotkanie, to doprowadziłyśmy do remisu. O każdy punkt musimy walczyć i „gryźć pakiet” z całych sił. Ten jeden, wyrwany Jeleniej Górze, zadziałał na nas bardzo motywująco. Każda z nas zostawiła całe serce i zdrowie na boisku. Ta pierwsza zdobycz była bardzo potrzebna.

Szalony pościg w końcówce pokazał, że macie mocne charaktery. Uważasz, że sportowa złość, walka do ostatnich sekund, to wasz największy atut?
- Bez wątpienia naszym największym atutem jest to, że stanowimy monolit! Wiemy, że możemy liczyć na siebie nawzajem. W szatni panuje bardzo dobra atmosfera, a to przenosi się na boisko. Sportowa złość, wspomniana walka do ostatnich sekund to na pewno nasz ogromny atut. Potrafimy pokazać charakter. Nie jesteśmy dziewczynami do bicia i w każdym spotkaniu będziemy chciały postawić swoje warunki.

Jeszcze niedawno grałaś w zespole juniorskim, Superligę śledziłaś głównie z trybun. Pamiętasz pierwszy mecz w oficjalnym meczu seniorskich zespołów? Jak go wspominasz?
- W zespole juniorskim gram nadal, jest to mój ostatni rok, ale to prawda: jeszcze nie dawno oglądałam mecze Superligi na ekranie telewizora lub z trybun, marząc o stanięciu na parkiecie razem z tak doświadczonymi zawodniczkami. Rok temu dostałam szansę, podpisałam kontrakt i zaczęłam grać z pierwszym zespołem. Swój debiut w pierwszej lidze zaliczyłam już w pierwszym meczu przeciwko Koronie Handball Kielce we wrześniu poprzedniego roku. Gra przy swoich kibicach dodała mi skrzydeł i dobrze wspominam ten pierwszy mecz. Mimo lekkiego stresu ułożył się po naszej myśli i wygrałyśmy na swoim parkiecie 32:24.

Przejście do dorosłego handballu nastąpiło dość płynnie. Nie miałaś problemów z adaptacją w zupełnie innej rzeczywistości? Czy może różnice wcale nie są tak duże, jak mogłoby się zdawać?
- Przeskok z drużyny juniorskiej do seniorskiej jest dosyć spory, jednak szybko zaadoptowałam się do tego rytmu pracy, dziewczyny przyjęły nas bardzo pozytywnie i myślę, że to miało duży wpływ na to, że nie odczułyśmy takiej dużej różnicy między klasami rozgrywkowymi. Różnice na pewno są, inne obciążenia, więcej jednostek treningowych, ale myślę że to przejście do dorosłego handballu przyniosło mi wiele dobrego. Sporo się nauczyłam i mogę się rozwijać, a to najważniejsze. 

Przed wami mecz z UKS PCM Kościerzyna. Macie rachunki do wyrównania - porażka z UKS w 2016 roku przesądziła o spadku.
- Mamy to na pewno z tyłu głowy, będziemy chciały pokazać się z jak najlepszej strony i tym razem nie dać odebrać sobie punktów. Atutem jest własna hala, więc mamy nadzieję, że w niedzielę poczujemy smak zwycięstwa.

Drużyna z Kościerzyny ma problemy kadrowe, źle zaczęła sezon. Czujecie się faworytkami?
- Każdego przeciwnika traktujemy tak samo, nie ważne, czy jest to Lublin pełen gwiazd polskiego handballu czy Kościerzyna, która ma problemy kadrowe. Nikogo nie lekceważymy, o roli faworyta też chyba nie można tutaj mówić. W lidze staramy się wyrwać każdy punkt, gdzie tylko jest to możliwe i tak będzie też w tym przypadku. Kościerzyna to zespół, który na pewno nie odda nam punktów za darmo i dziewczyny - tak jak my - będą walczyć do końca. Spodziewamy się trudnego spotkania i ze swojej strony możemy obiecać, że damy z siebie wszystko aby trzy punkty zostały w Chorzowie.

Na korzyść Ruchu na pewno przemawia atut własnej hali. Nie przegrałyście w niej od ponad roku! Jak to możliwie, że w Chorzowie wnosicie się na wyżyny możliwości i gracie często o wiele lepiej, niż na wyjazdach? 
- Mówiło się o chorzowskiej, niezdobytej twierdzy, niestety ostatni mecz z Jelenią Górą przerwał nam tę roczną passę. U siebie czujemy się najlepiej, mamy spore grono wiernych kibiców, na których doping możemy zawsze liczyć i to niesie nas przez całe spotkania. Czujemy się tutaj jak w domu, spędzamy setki godzin i za każdym razem chcemy pokazać na co nas stać. 

Na koniec zapytam o plany na przyszłość. Za kilka miesięcy podejdziesz do matury. Co dalej? Planujesz zostać przy szczypiorniaku, czy obrać zupełnie inną, zawodową drogę?
- O maturze przypomina mi się średnio trzy  razy dziennie, więc dziękuję i tym razem (śmiech). Na co dzień uczęszczam do III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie na kierunku prawniczo-językowym i to raczej w te strony będę wybierać kierunek studiów: prawo bądź coś związanego z językami, ewentualnie filmem. Jeszcze mam czas do namysłu, jednak mimo studiów nie związanych ze sportem, planuję nadal kontynuować przygodę ze szczypiorniakiem. Sport stał się ogromną częścią mojego życia, nie jest to już zwykłe hobby. Mam postawione nowe cele do których będę się starała stopniowo dążyć. A co z tego wyjdzie -  zobaczymy. Jak zwykle jestem dobrej myśli.