Każda wygrana dodawała sił

18 maj 2017 |

- Po to ciężko trenujemy aby odnosić sukcesy i mieć przekonanie, że wybrało się odpowiednią drogę - mówi jedna z najmłodszych zawodniczek Niebieskich, Marcelina Polańska.

W ostatnim numerze naszego klubowego miesiącznika ukazała się rozmowa z Marceliną Polańską. Poniżej jej obszerne fragmenty.

Kiedy rozegrałaś swój pierwszy mecz w zespole seniorek? Pamiętasz ten debiut dokładnie?
- Pamiętam bardzo dobrze, takich chwil się nie zapomina! Był to mecz z Koroną Handball Kielce. Trener dał mi szansę gry w końcowych minutach meczu i udało mi się nawet zdobyć bramkę.

Kiedy zaproszono cię do treningów z pierwszym zespołem, jak zostałaś przyjęta przez starsze koleżanki?
- Zaraz po Mistrzostwach Polski Juniorek w 2016 roku trenerka Krystyna Wasiuk zaprosiła mnie na treningi seniorek. Starsze zawodniczki przyjęły mnie bardzo miło, pomimo tego, że byłam wtedy – i nadal jestem - jedną z najmłodszych zawodniczek.

Dużo ci podpowiadają, czy starasz się być w cieniu i je podpatrywać?
- Raczej staram się podpatrywać bardziej doświadczone koleżanki. Ale też nie będę ukrywać, że bardzo chętnie wysłucham każdej cennej rady.

Na pewno masz listę elementów, które musisz poprawić w swojej grze. Zdradzisz, na czym chcesz się teraz skupić?
- Jest kilka elementów, które chciałabym poprawić. Na pewno muszę więcej czasu poświecić treningom siłowym.

W tym roku wraz z koleżankami sięgnęłaś po złoto Mistrzostw Polski Juniorek. Jak wspominasz ten turniej?
- W całym turnieju towarzyszyły nam ogromne emocje. Każdy wygrany mecz dodawał nam sił i motywacji do kolejnych wygranych, a zdobycie złotego medalu było osiągnięciem naszego celu i założeń.

Dla ciebie był to już drugi taki tytuł. Na pewno czujesz dumę. A czy jest to wystarczającą motywacją do tego, by kontynuować obraną drogę i wiązać przyszłość z handballem?
- Takie osiągnięcia zawsze są motywacją. Przecież po to ciężko trenujemy aby odnosić sukcesy, a gdy one wreszcie przychodzą, to już wiadomo, że wybrało się odpowiednią  drogę.

Wyglądałyście na naprawdę zgrany zespół. Nawet pomimo tego, że część zawodniczek na co dzień trenuje w Płocku. W czym tkwi tajemnica waszego sukcesu?
- Wszystkie miałyśmy ten sam cel - trzeci mistrzowski  tytuł, a żeby to się udało potrzebna była dobra atmosfera i współpraca w drużynie. I tak też było, bo pomimo małej ilości treningów, szybko się ze sobą zgrałyśmy.

Zdecydowana większość niebieskiej drużyny to zawodniczki z Chorzowa lub okolic. Ty stanowisz szczególny przypadek, bo na co dzień mieszkasz w Częstochowie. Jak to się stało, że w ogóle trafiłaś do Ruchu?
- Będąc zawodniczka częstochowskiej drużyny zostałam powołana do Kadry Śląska w roczniku 99, gdzie trenerami byli pracujący w Ruchu Marcin Księżyk i Aleksandra Goncik. Kiedy drużyna w Częstochowie została rozwiązana, zaproponowali mi, żebym się przeniosła się do klubu w Chorzowie.

Nie myślałaś o tym, by przenieść się na stałe do Chorzowa? Dojazdy są pewnie bardzo męczące.
- Rzeczywiście, mam zamiar przenieść się do Chorzowa, tym bardziej, że chodzę tutaj do liceum. Niestety, póki co uniemożliwia mi to brak mieszkania. Ale dojazdy zajmują mi bardzo dużo czasu i faktycznie są męczące.