Końcowy wynik nie oddaje do końca tego, jaki to był mecz. Bo nie położyliśmy się, tylko dziewczęta dzielnie walczyły. Ale niestety, tak jest, przegraliśmy siedmioma bramkami, moim zdaniem trochę za wysoko, choć trzymaliśmy się do 44 minuty, do wyniku 18:18. Potem zrobiliśmy cztery kolejne błędy, Kobierzyce odjechały nam na cztery bramki, graliśmy w osłabieniu, wicemistrzynie Polski już trzymały dobry dla nich rezultat w garści. Przegrywając kilkoma bramkami w końcówce nie było już sensu forsować podstawowych zawodniczki, bo przed nami mecz z Koszalinem. Dlatego zagrały dziś wszystkie zawodniczki. Podsumowując na gorąco powiem tak - popełniliśmy dwa razy więcej niewymuszonych błędów, niż w inauguracyjnym meczu z Piotrcovią. To była ta różnica między pierwszym meczem w Chorzowie, a meczem w Kobierzycach. Nie szło dziś Masalowej, Bondarenko, a jak nie idzie takim zawodniczkom, to trudno jest myśleć o dobrym wyniku. Potem był problem gonić gospodynie, które dostały wiatr w żagle. Jednak trzy kwadranse wyrównanej walki z tak mocnym przeciwnikiem jak Kobierzyce, pokazuje mi, że jest na czym budować formę. Mamy jeszcze chwilę na zgranie się i przygotowanie do meczu z Koszalinem.