Czas na przełamanie w pierwszym meczu rewanżowym. Niebieskie podejmą jutro Kobierki

16 gru 2022 | Mecze

Ostatnie dni z pewnością nie należały do najłatwiejszych dla drużyny Ruchu Chorzów. Niebieskie już jutro będą miały kolejną okazję do przełamania na gruncie ligowym.

Drużynie Ivo Vavry nie udało się w ubiegłą sobotę wygrać na wyjeździe z MKS PR Urbis Gniezno. W Chorzowie wiązano z tym spotkaniem spore nadzieje i oczekiwania. Ruch był nastawiony na zdobycie pierwszych punktów w sezonie, jednak gospodynie nie zostawiły 9-krotnym Mistrzyniom Polski żadnych złudzeń i ostatecznie zwyciężyły 29:25.

 

- Przygotowanie na Gniezno było bardzo konkretne pod przeciwnika. Trenowaliśmy, dziewczyny miały udostępnione analizy wideo, omawialiśmy kwestie indywidualne – tłumaczy czeski szkoleniowiec. - Zaczynając od mojego pierwszego meczu... Lubin – bardzo dobry przeciwnik, liderki, faworyt, Mistrzynie Polski. Tam dziewczyny pojechały z chłodną głową, chęcią sprawienia niespodzianki. Natomiast dwa ostatnie spotkania to takie, w którym spoczywała na nich presja, że trzeba to wygrać i nie potrafiły sobie z tym poradzić. Naszym problemem jest przede wszystkim sfera mentalna. Bez odpowiedniego nastawienia nie da się grać – dodaje.

 

Kolejny cios nastąpił w środę. Ruch wybrał się do stolicy na mecz w ramach Pucharu Polski z pierwszoligowym AZS Handball Warszawa. Wydawało się, że będzie to idealna okazja na pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie, a także na pewnego rodzaju odblokowanie. Niestety Niebieskie nie sprostały temu zadaniu i wróciły do domu na tarczy, tym samym żegnając się z turniejem.

 

- Chcieliśmy wygrać w meczu pucharowym, żeby się odblokować i wyczyścić głowę. Co zdecydowało? Drużyna z Warszawy potraktowała ten mecz jak wielkie święto, możliwość zmierzenia się z kimś ze Superligi, przeciwniczki wyszły na parkiet uśmiechnięte, cieszyły się piłką, natomiast my znowu nie wykazaliśmy odpowiedniego podejścia – ocenia Ivo Vavra.

 

Do pozytywnych aspektów spotkania w Warszawie należy zaliczyć bez wątpienia powrót Kai Gryczewskiej. Przypomnijmy, że bramkarka pauzowała ponad 10 miesięcy ze względu na zerwanie więzadeł.

 

- Powrót był niesamowitym przeżyciem. W ogóle nie czułam tego, że jestem po kontuzji. Dziewczyny bardzo mnie wspierały i napędzały do wszystkiego. Byłam przygotowana w stu procentach i mentalnie, i fizycznie. Chciałam pomóc w wygranej, nie udało się, ale naprawdę dałam z siebie sto procent – mówi golkiperka.

 

Teraz przed Ruchem kolejne trudne zadanie. Chorzowianki zmierzą się już jutro z drużyną KPR Gminy Kobierzyce. Oba zespoły spotkały się już na inaugurację rozgrywek. Wówczas Kobierki udzieliły Niebieskim surowej lekcji wygrywając 45:22.

 

- Podejmiemy rękawicę i będziemy walczyć o punkty, tym bardziej, że gramy we własnej hali. Musimy pamiętać, że dalej także mamy bardzo ważne mecze – wskazuje Gryczewska.

 

Podczas sobotniej rywalizacji Ivo Vavra nie będzie mógł skorzystać aż z czterech zawodniczek. W dalszym ciągu z urazem stopy zmaga się Polina Masalova, a kontuzji ręki nabawiła się w Warszawie Anastasiia Bondarenko. Oprócz tego Klaudia Grabińska i Nadia Bury są chore.

 

Spotkanie KPR Ruch Chorzów – KPR Gminy Kobierzyce odbędzie się 17 grudnia br., o godzinie 19:00 w hali Miejskiego Ośrodka Rekreacji i Sportu w Chorzowie przy ul. Dąbrowskiego 113. Bilety na mecz można nabyć w kasach na godzinę przed pierwszą syreną, a dla tych, którzy nie mogą pojawić się osobiście pozostaje transmisja na platformie Emocje.TV.