W Płocku wydoroślałam

25 серп. 2017 |

Karolina Kuszka wróciła do Chorzowa. Tuż przed startem nowego sezonu porozmawialiśmy z utalentowaną bramkarką.

Po czterech latach spędzonych w płockim SMS, Karolina Kuszka wraca do Chorzowa. Z większym doświadczeniem, dojrzałością będzie walczyć o miejsce numer jeden w bramce Niebieskich.

W Chorzowie od kilku lat nie mogą narzekać na obsadę bramki. Monika Wąż, Krystyna Wasiuk czy Monika Ciesiółka potrafiły „wybronić mecz”, ich zmienniczki też dobrze się spisywały. Ruch ma patent na bramkarki?
- Hmm.. Nie wiem czy można nazwać to patentem czy po prostu szczęściem do bramkarek. Każda z nich miała swój styl bronienia i każdy był efektywny. Rzeczywiście na bramkę nigdy nie mogliśmy narzekać w Chorzowie. 

Jak to się stało, że decydując się na grę w szczypiorniaka wybrałaś bramkę? Czy ktoś… wybrał za ciebie?
- Gdy trenowałam w podstawówce to grałam na polu. Zawsze chciałam zostać rozgrywającą, lubiłam biegać i grać w obronie. Nawet jak byłam jeszcze w Płocku i kończył się już sezon starałam się skorzystać z każdej okazji, żeby przy luźniejszym sparingu między sobą zagrać na rozegraniu czy skrzydle. Pod koniec podstawówki trenerka zaczęła dawać mnie na bramkę. Nikt wtedy za bardzo nie chciał grać na tej pozycji, ale mi się nawet podobało. Mimo tego i tak wolałam boisko. Na początku gimnazjum po rozmowie z moją trenerką Anetą Kowaluk stwierdziłyśmy, że jednak bramka jest dla mnie lepszą opcją i tak już zostało. 

Będąc juniorką, podpatrywałaś wymienione wcześniej zawodniczki z trybun?
- Oczywiście, że podpatrywałam. Zawsze zachwycałam się ich postawą na boisku i chciałam być taka jak one. Uczęszczałam nawet na treningi bramkarskie, które prowadziła Trenerka Wasiuk w naszej szkole, żeby podszkolić się na mojej pozycji.

Kiedy rozegrałaś swój pierwszy mecz w zespole seniorek? Pamiętasz ten debiut dokładnie?
- Pierwszy mecz w I lidze rozegrałam w pierwszej liceum, był to wielki stres, ale i wielka pomoc ze strony reszty bramkarek. Grałyśmy na wyjeździe w Kielcach i to wtedy po raz pierwszy zderzyłam się z zawodniczkami, które były ode mnie starsze i to o więcej niż koleżanki z drużyny. Niektóre z nich grały już wcześniej w ekstraklasie. Pamiętam, że poszło mi nawet dobrze, ale nie było też jakiegoś szału. 

Kiedy zaproszono cię do treningów z pierwszym zespołem, jak zostałaś przyjęta przez starsze koleżanki?
- Zostałam przyjęta bardzo fajnie, nikt nie traktował mnie z góry. W drużynie jest super atmosfera, czuję się w niej dobrze.

Dużo ci podpowiadają, czy starasz się być w cieniu i je podpatrywać?
- Gdy mam problem na treningu z chęcią podpowiadają, ale również sama dopytuję.

Ostatnie lata spędziłaś w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Płocku. Ten czas wiele cię nauczył?
- Przez szkołę w Płocku trochę wydoroślałam. Musiałam nauczyć się wielu rzeczy i oczywiście zaczęłam mieszkać bez rodziców i z dala od domu co było na początku bardzo ciężkie, ale atmosfera, którą wprowadzili wychowawcy z internatu, trenerzy, nauczyciele czy koleżanki z internatu pozwoliły mi jakoś się z tym uporać.

Do Chorzowa pewnie wracało się łatwo bo cały czas byłaś w kontakcie z koleżankami z Ruchu.
- Oczywiście, że tak. Pomocne było również to, że jest tu mój dom, rodzina, przyjaciele. Dobrze wraca się na swój teren.

W tym roku wraz z koleżankami sięgnęłaś po złoto Mistrzostw Polski Juniorek. Jak wspominasz ten turniej?
- Pamiętam wielki stres. Chciałyśmy wygrać ten turniej, wiedziałyśmy również, że drużyna z Kwidzyna też bardzo chce go wygrać. Przed finałem trener Knopik powiedział nam, że mamy się nie nakręcać i podejść bardziej z zimną głową do tego meczu. Oczywiście w pewnych momentach meczu było widać nasze emocje, ale nawet gdy przegrywałyśmy jedną bramką to byłam pewna, że damy radę i pokonamy je znowu. Potem już była tylko wielka radość i do większości z nas dopiero chwilę po meczu dotarło to co właśnie się wydarzyło.

Dla ciebie był to już drugi taki tytuł. Na pewno czujesz dumę. A czy jest to wystarczającą motywacją do tego, by kontynuować obraną drogę i wiązać przyszłość z handballem? Czy może planujesz obrać inny kierunek?
- Każdy mój sukces jest taką motywacją. Dzięki takim wygranym chcę się walczyć o kolejne tytuły czy wyróżnienia. Jak na razie moją przyszłość wiąże z piłką ręczną, a gdy skończę grać chciałabym szkolić innych.

Od dłuższego czas możesz liczyć na regularne powołania do reprezentacji młodzieżowych. To pewnie duża nobilitacja?
- Jest to bardzo duże wyróżnienie. Jeżdżąc na kadrę i grając w meczach międzynarodowych można wiele się nauczyć i dużo z tego wynieść. Każde powołanie mnie cieszy i mobilizuje do pracy nad sobą, bo jednak jeszcze największe marzenie się nie spełniło.

Na zdrowie nie możesz narzekać, poważne kontuzje cię omijają.
- Na szczęście mnie omijają. Miałam parę kontuzji, ale były to takie urazy, z których mogłam szybko się wyleczyć lub nawet z nimi grać.

Stawiasz przed sobą indywidualny cel przed startem rozgrywek? Chcesz powalczyć o pozycję numer jeden w bramce?
- Moim indywidualnym celem jest granie jak najlepiej i jak najdłużej. Jestem świadoma, że dużo pracy przede mną, żeby być dobrą bramkarką. Na pewno będę walczyć o jak najwyższą pozycję i o każdą minutę spędzoną na boisku.

A cel zespołu? Nastawiacie się na walkę o utrzymanie, czy po cichu liczycie na coś więcej?
- Bardzo się cieszymy, że będziemy grać w ekstraklasie, na pewno na meczach będziemy dawać z siebie wszystko i walczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli.