Jarosław Knopik ocenia mecz w Sali. „To było kwestią czasu”

7 лют. 2022 |

- Wiedziałem od początku drugiej połowy, ze wygląda to już dobrze - mówi o wyjazdowym spotkaniu ze Slovanem Duslo Sala trener „Niebieskich” Jarosław Knopik.

W MOL Lidze wygrywaliśmy już w Czechach (z Handball PSG Zlin) i w hali MORiS (z Tatranem Stupava, HK Hodonin i Hazeną Kynżvart), a w miniony weekend odnieśliśmy pierwszy sukces na Słowacji. Po pełnym dramaturgii spotkaniu pokonaliśmy Slovana Duslo Sala 30:29.

Po pierwszej połowie nie było jednak tak różowo. Ruch miał aż pięć bramek do odrobienia (14:19).

- Nie do końca graliśmy dobrze - nie tak, jak trenowaliśmy w tygodniu i było mówione na analizie wideo. Wiedzieliśmy, że Sala wyjdzie wysoką obroną 3:2:1, wiedzieliśmy, że musimy się podzielić piłką i wygrać pojedynki jeden na jeden. Przytrafiły nam się jednak proste błędy i nie graliśmy dobrze w obronie.  Nie trzymaliśmy odległości między sobą, źle się ustawialiśmy. Dziewczyny z Sali dochodziły do czystych pozycji rzutowych. Albo rzucały nam z kontry, albo z szóstego metra, stąd taki wynik i przebieg. Straciliśmy aż 19 bramek - analizuje Jarosław Knopik, trener naszego zespołu.

W przerwie trener nakazał zmianę obrony z 6:0 na 5:1. - Powiedziałem, że kluczem będzie to, żeby wrócić do obrony i nie dać sobie rzucać bramek z kontry, a w tej obronie trzymać się tych zasad, nad którymi trenujemy od kilku tygodni. Trzymać odległości, nie przegrywać jeden na jeden - dodaje.

Drugą połowę Ruch rozpoczął od dwóch bramek (Karolina Jasinowska, Marcelina Polańska). Wprawdzie Slovan na moment odzyskał pięciobramkową przewagę, ale w kolejnych minutach topniała ona błyskawicznie.

- Wiedziałem od początku drugiej połowy, że wygląda to już dobrze. Popełnialiśmy mniej błędów w ataku. Sala wróciła do płaskiej obrony, nam też było łatwiej. Było więc kwestią czasu nie tyle to, że dojdziemy ją i wygramy, ale że ten mecz się wyrówna. I tak było - 5 bramek różnicy, 4, 3, 2, 1… Gdy zaczęliśmy grać w obronie, włączyła się bramka - podkreśla Jarosław Knopik, mając na myśli m.in. doskonałe interwencje Moniki Ciesiółki w kluczowych momentach.

Ale nie tylko - piłki odbijały także debiutująca w Ruchu Dagmara Knapik oraz Kaja Gryczewska. Ta ostatnia doznała niestety kontuzji kolana w drugiej połowie. Wyglądało to poważnie.

- Oglądałem tę sytuację na wideo. Ten ruch przeprostny w kolanie nie był aż tak mocny. Po cichu liczymy, że może nie jest to zerwanie więzadeł a naderwanie i że uraz ten dotyczy nie więzadeł krzyżowych, lecz tylnych albo pobocznych. Musimy poczekać na wyniki badania rezonansem - tłumaczy Jarosław Knopik.

W końcówce meczu „Niebieskie” zachowały spokój i były skuteczniejsze od rywalek. - To się mogło potoczyć w dwie strony, na szczęście miałem jeszcze dwa czasy. Musieliśmy kombinować ze zmianami i zachować balans między obroną i atakiem. Najważniejsze, że kluczowe interwencje, momenty, bramki były po naszej stronie - podkreśla nasz trener.

Po wygranej na Słowacji Ruch awansował na 10. miejsce w MOL Lidze. W najbliższych tygodniach zagra z kilkoma zespołami, które aktualnie są niżej od niego w tabeli (najbliższy mecz z jedenastym Sokolem Poruba - 16 lutego). Otwiera się więc szansa na poprawę pozycji. Jednak trener „Niebieskich” przypomina, jaki jest cel główny na ten sezon.

- Jak będzie możliwość zagrać dobre spotkanie w MOL Lidze, zwyciężyć i zanotować kolejny awans w tabeli, to będziemy się z tego cieszyć. Dla nas jednak najważniejsza jest polska I liga. Kluczem jest wygranie grupy B, awans do Turnieju Mistrzyń i wygranie go. Już wiemy bowiem, że PGNiG Superliga Kobiet w przyszłym sezonie się nie rozszerzy. Będzie miała taki kształt jak w tym roku: osiem zespołów, jeden spada i jeden awansuje - kończy trener KPR Ruch Chorzów.

W miniony weekend „Niebieskie” spadły na 2. miejsce w grupie B - po tym, jak MTS Żory wygrał w Gliwicach z Sośnicą. Jednak Ruch ma szansę odzyskać pozycję lidera już w sobotę, 12 lutego. Wówczas rozegramy spotkanie 12. kolejki I ligi - z KS Cracovia 1906, na wyjeździe (godz. 20.15).