Ciągle w treningu

26 серп. 2017 |

Prezentujemy wywiad z zawodniczką Niebieskich, Katarzyną Masłowską.

Dla Katarzyny Masłowskiej urlop był wyjątkowo krótki – tuż po zakończeniu rozgrywek I ligi udała się na Mistrzostwa Europy w beach handballu, skąd przywiozła brązowy medal. Teraz nie może się doczekać startu Superligi.


Szybko udało się wrócić w grono najlepszych - zaledwie rok spędziłyście na zapleczu I ligi. Czujesz, że wracacie na należne wam miejsce?
- Bardzo się cieszę, że ponownie będziemy walczyć w najwyższej klasie rozgrywkowej.  Radość jest podwójna, bo zrealizowałyśmy nasz cel sprzed roku – chciałyśmy przecież jak najszybciej awansować do Superligi. Potrzeba było wiele wysiłku i ciężkiej pracy, by plan zrealizować. Jak widać, opłaciło się.

Początkowo wydawało się, że o awans będzie łatwo, przez pierwsze kolejki przechodziłyście jak burza. Potem zdarzały  się wpadki, jak np. remis w Płocku. Który moment w minionym sezonie był najtrudniejszy pod względem mentalnym, fizycznym?
- Uważam, że cały sezon nie należał do najłatwiejszych. Cały czas trzeba było pamiętać o tym, że to sport i wiele może się zdarzyć. Przecież wystarczy chwila dekoncentracji i wygrana ucieka sprzed nosa. Niestety nam też się to zdarzyło. Faktem jest, że dla mnie najbardziej stresująca była końcówka sezonu i mecze barażowe z Jelenią Górą. Niby jest się o krok od awansu, a jednak wciąż daleko. Wiedziałam, że wtedy czekało nas jeszcze więcej pracy niż dotychczas. 

Ostatecznie awans trzeba było wydrzeć w barażach. To był trudny, wyrównany bój, w rewanżu z trudem obroniłyście zaliczkę.  Jak wspominasz mecz w Jeleniej Górze?
- Pierwszy, domowy mecz był jak najbardziej udany. Kibice bardzo nam pomagali i prawie wszystko poszło po naszej myśli. Niestety, w Jeleniej miałyśmy chwilowe przestoje, momentami brakowało koncentracji i to poskutkowało nerwówką w końcówce meczu. Ale najważniejsze, że dziś jesteśmy tu, gdzie nasze miejsce – w Superlidze.

Czasu na odpoczynek po męczącym sezonie I ligi nie miałaś zbyt wiele. Po raz kolejny zasiliłaś reprezentację Polski w beach handballu. Należą ci się gratulacje, bo w Zagrzebiu sięgnęłyście po wicemistrzostwo Europy!
- Dziękuję! Rzeczywiście, odpoczynku było bardzo mało. Ale nie zmienia to faktu, że ciągle jestem nakręcona, zmotywowana. Taki sukces daje nie tylko zadowolenie, ale także siłę do dalszej pracy. Dodatkowo taka forma jak beach handball pozwala mi być ciągle w treningu, w formie. Całe lato jestem w ruchu, co korzystnie wpływa na powrót do pracy w klubie po urlopie.

Czy między turniejami na piasku nie pojawiły się żadne problemy motoryczne? Prawie nie miałaś urlopu.
- Na szczęście nie. Wtedy kiedy mogłam, odpoczywałam, rozsądnie dysponowałam siłami. Dlatego jestem gotowa niemal „z marszu” do treningów w Ruchu.

Kiedyś wspominałaś, że beach handball to dla ciebie rozrywka, forma odpoczynku, zabawy. Ale patrząc na terminarz i ostatnie dokonania, to chyba uległo zmianie?
- Tak, zdecydowanie! Plażowa odmiana piłki ręcznej bardzo się rozwinęła przez ostatnie lata. Nie ma w niej już miejsca na zabawę. Wszyscy, którzy tworzą świat tej dyscypliny, podchodzą do swoich obowiązków bardzo poważnie. Profesjonalnie i z pełnym zaangażowane. Wiemy, że tylko w ten sposób jesteśmy w stanie osiągnąć sukces.

Teraz czeka już Superliga. Do startu rozgrywek sporo czasu, ale po rozmowie z trenerem wiem, że wam nie odpuszcza, pracujecie bardzo mocno.
- No tak, Trener nie odpuszcza. Trenujemy bardzo ciężko. Pomimo zmęczenia czujemy się jednak bardzo dobrze. Każda z nas wierzy, że ciężka praca wykonana teraz zaowocuje na parkiecie już za kilka tygodni.

Długo mówiło się o tym, że Superliga ma być od tego sezonu – na wzór męskiego odpowiednika – zawodowa. Pomysł ostatecznie upadł. Czy dla was ma to jakiekolwiek znaczenie?
- Dla mnie nie ma. Wiadomo, że wówczas żeńska piłka ręczna stałaby się bardziej medialna, ale co się odwlecze... Teraz czekają nas mecze na parkietach Superligi i to ma dla nas największe znaczenie.

Z zespołem pożegnała się Oktawia Płomińska – będzie kontynuować karierę w Pogoni Szczecin. W poprzednim sezonie udowodniła, że jest w stanie zadecydować o losach meczu. Nie obawiasz się, że to może być poważna wyrwa w składzie?
- Oktawia to bardzo dobra zawodniczka. Ale jestem przekonana, ze w naszej drużynie jest dużo perspektywicznych młodych dziewczyn, które godnie zastąpią Okti.

Masz osobisty cel, plan do zrealizowania w tym sezonie? Pod względem ilości występów, zdobytych bramek?
- Moim celem jest osobisty rozwój. Poprawa elementów, co do których uwagi ma trener czy ja sama. Żadnych progów do zrealizowania sobie nie zakładam. Chcę być ważną częścią drużyny i chcę, by ta drużyna poszła do przodu jako całość, rozwijała się. I jak najlepiej grała w handball, czyli to co kocha.

Z kolei drużynowo nastawiacie się pewnie na spokojne utrzymanie. Czy po cichu liczycie na coś więcej?
- Życie uczy, że takie dywagacje przed sezonem nie mają sensu. Parkiet wszystko zweryfikuje.